..::Yawë::..
...:::Administrator:::...
Dołączył: 26 Gru 2006
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Krakowa :)
|
Wysłany: Wto 22:22, 26 Gru 2006 Temat postu: Jak wygląda smok który mówi? |
|
|
O smokach mówi się od tak dawna, że niektórym aż trudno uwierzyć, że tak naprawdę nie istnieją.
- Dostaję czasami dziwne maile od osób, które są przekonane, że smoki żyją na świecie, są trzymane w zoo lub używane do celów wojskowych – mówi Peter J. Hogarth, kierujący wydziałem biologii Uniwersytetu York w Anglii. Ta nietypowa korespondencja jest "efektem ubocznym" jego pracy jako konsultanta naukowego dokumentu realizowanego dla Animal Planet z roku 2004. Film nosił tytuł "Dragons: A Fantasy Made Real" ("Smoki: fantazja i rzeczywistość").
Oczekiwania są więc bardzo duże – twórcy "Eragona", ekranizacji popularnej opowieści fantasy, zdawali sobie sprawę, że będą musieli bardzo uważać, ożywiając tę właśnie legendę.
- To było spore wezwanie, wiedzieliśmy o tym od samego początku – mówi Glen McIntosh, reżyser efektów specjalnych, który przy produkcji "Eragona" zawiadywał zespołem animatorów z firmy Industrial Light and Magic. – Jest wiele filmów o smokach, od tych Raya Harryhausena (słynnego twórcy animacji – przyp. Onet) po "Dragonslayera", od "Ostatniego smoka", po filmy z Harrym Potterem. Wszystkie czerpią z mitów, mówiących o tym, że smoki to pradawne stworzenia.
Na początku pracy McIntosh i jego zespół musieli ustalić zasady, jakimi należało się kierować tworząc Saphirę. Błękitna smoczyca, bohaterka opowieści, jest bardzo przywiązana do swojego kompana-człowieka, Eragona.
- Po pierwsze, chcieliśmy w jak największym stopniu skorzystać z przykładów z natury. Postanowiliśmy posłużyć się obserwacją zwierząt, uznawanych za "królewskie", jak choćby lwów – wyjaśnia McIntosh, który pracował także przy nowej wersji "King Konga" z 2005 roku. Film musiał wyglądać prawdopodobnie, i rzeczywiście, sceny z udziałem Naomi Watts i stworzonego komputerowo goryla zapierały dech w piersiach. Żeby osiągnąć naturalny efekt, trzeba było wziąć pod uwagę zachowanie prawdziwych zwierząt i dodać do niego odrobinę ludzkiej mimiki.
- Kiedy Saphira miała latać, przyglądaliśmy się szybującym orłom – wyjaśnia McIntosh. – Ona jest stworzeniem baśniowym, ale trzeba jej było przypisać cechy, które ludzie widują u prawdziwych zwierząt. Przyglądaliśmy się więc przeróżnym stworzeniom, od szczeniąt po antylopy gnu.
Taka różnorodność gatunków była konieczna, by widzowie mogli zobaczyć Saphirę w chwili narodzin, jako smoczątko, jako smoczą nastolatkę i wreszcie – dorosłą smoczycę. To duża różnica w stosunku do innych filmów o smokach, gdzie przedstawiane są one jako dorosłe potwory i przeciwnicy głównych bohaterów – a nie ich towarzysze.
Okazało się, że sprawienie, by smoczyca ziała ogniem nie było wcale trudne – to sposób mówienia okazał się prawdziwym wyzwaniem. Animatorzy pamiętali smoka mówiącego głosem Seana Connery’ego w filmie "Ostatni smok" i wiedzieli, że muszą zaoferować widzom coś jeszcze lepszego.
- I w książce, i w filmie smoczyca i chłopak mają telepatyczną, symbiotyczną więź – McIntosh tłumaczy skomplikowane relacje między straszliwą, piękną Saphirą a jej przyjacielem, nastolatkiem, którego gra Edward Speleers. – Nie tylko mieliśmy słyszeć, jak Saphira mówi, trzeba było także wymyślić, jakie będzie robiła miny, jaki wyraz będą miały jej oczy.
McIntosh pracował przy filmie "Park Jurajski III" w roku 2001 – czyli, z punktu widzenia rozwoju efektów specjalnych, bardzo dawno temu. Był wtedy odpowiedzialny za animacje postaci. Teraz jest pewien, że "Eragon" zaskoczy nawet znawców tematu: twórcy filmu nie zamierzają powtarzać znanych, komputerowych trików, których dotąd używano do tworzenia filmowych potworów.
- W roku 1993, kiedy robiono pierwsze efekty specjalne z prawdziwego zdarzenia, odsłonięto ledwie wierzchołek góry lodowej – opowiada, wspominając pracę przy "Parku Jurajskim". – Teraz widzimy niesamowity rozwój tej dziedziny - dość wspomnieć Golluma, King Konga, czy Davy’ego Jonesa, człowieka-ośmiornicę, który pojawił się w drugiej części "Piratów z Karaibów".
Stefen Fangmeier, reżyser "Eragona", twierdzi, że najważniejsze przy pracy nad smoczą historią było to, by poważnie potraktować mity, mówiące o smokach. - Filmy ze smokami zaczęły się robić śmieszne – wyjaśnia Fangmeier. – Filmy, w których pojawiały się smoki, nie były udane. Zastanawiało mnie, czemu. Z jednej strony mieliśmy filmy takie jak "Ostatni smok", a z drugiej – "Władców ognia", ze wstrętnymi jaszczurami, które były kompletnie bezmyślne. Sprowadzono je do roli wielkich aligatorów. My musieliśmy znaleźć się gdzieś pośrodku.
Fangmeier mówi, że 22-letni autor powieści, Christopher Paolini uczynił z Saphiry ciekawą postać, mądrą i tajemniczą. Reżyser skupił się na innych aspektach: przede wszystkim na smoczym locie. Ekipa filmowa spędziła długie godziny debatując nad tym, w jakim stopniu skrzydła Saphiry powinny przypominać skrzydła nietoperzy. Po namyśle dodano im trochę piór, ale nie za dużo, żeby smoczych nie zaczęła przypominać Atreyu, podobnego do psa smoka z "Niekończącej się opowieści" (1984).
Paolini miał 19 lat, kiedy napisał „Eragona”, pierwszą część swojej smoczej trylogii. Gotowego filmu jednak jeszcze nie widział, choć – jak mówi - ma nadzieję, iż twórcom filmu udało się stworzyć wiarygodnie wyglądającą historię. - Wszystko polega na tym, że fantasy trzeba traktować poważnie. Tak, jak w przypadku filmu "Excalibur", czy "Makbeta" Polańskiego. W obu tych filmach smok byłby całkiem na miejscu. Filmowcy nie powinni lekceważyć tej historii tylko dlatego, że jest przeznaczona dla młodych widzów.
Hogarth jest zaś przekonany, że ludzie będą wierzyć w istnienie smoków - niezależnie od tego, czy "Eragon" będzie realistyczny, czy nie. - Rozumiem tą wiarę w przypadku ludzi młodych – uśmiecha się. – Ale nie przestaję się dziwić, ilekroć okazuje się, że jakiś inżynier w średnim wieku marzy o spotkaniu potwora z Loch Ness.
Post został pochwalony 0 razy
|
|